Nasze gospodynie z wizytą w Belgii

Grupa przedstawicielek Kół Gospodyń Wiejskich z Miejsko-Gminnego Związku Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych w Oświęcimiu wzięła udział w kilkudniowej wizycie studyjnej w Belgii ...


Grupa przedstawicielek Kół Gospodyń Wiejskich z Miejsko-Gminnego Związku Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych w  Oświęcimiu wzięła udział w kilkudniowej wizycie studyjnej w Belgii.

 

– Celem wyjazdu było poznanie, analiza i upowszechnianie zasad funkcjonowania Wspólnej Polityki Rolnej, zwłaszcza jej II filaru – rozwoju obszarów wiejskich po roku 2013, z uwzględnieniem specyfiki rolnictwa belgijskiego – przybliża  Bernardyna Bryzek, radna z Poręby Wielkiej, która podzieliła się z nami wrażeniami z wizyty w tym kraju. – W programie wizyty znalazły się spotkania z europosłami, przedstawicielami belgijskich rolniczych związków zawodowych oraz samymi rolnikami z tego kraju, którzy gościli nas w swoich gospodarstwach – dodaje pani Bernardyna.

 

Głównym pomysłodawcą i inicjatorem wizyty był Rejonowy Związek Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych w Bielsku Białej.

W pierwszym dniu goście z Polski obejrzeli Parlament Europejski w Brukseli i spotkali się z europosłami - Arkadiuszem Bratkowskim, Andrzejem Grzyb, Małgorzatą Handzlik oraz Jarosławem Kalinowskim.

Regionalne stroje ludowe: wilamowski, krakowski, cieszyński, w które ubrane były nasze gospodynie wzbudziły nieskrywane zainteresowanie i zachwyt mieszkańców Brukseli.

 

– W drugim dniu pobytu zapoznaliśmy się z funkcjonowaniem korporacji Reo Veiling UW Cooperatie w Roeselare. Spodziewaliśmy się zobaczyć coś w rodzaju naszej giełdy warzywnej lub targu. Jakież było nasze zdziwienie, gdy pokazano nam dużą halę wyposażoną w stanowiska komputerowe, przypominającą raczej giełdę papierów wartościowych, na której kupujący z uwagą śledzili ceny oferowanych produktów i dokonywali „wirtualnych” zakupów – relacjonuje pani Bryzek.

 

 

Transakcje kupna-sprzedaży odbywają się podobnie jak na giełdzie. Sprzedającymi są rolnicy, a kupujący zostali podzieleni na trzy grupy: hurtownicy, większe markety i kupujący na eksport. Warzywa przeznaczane na sprzedaż są dostarczane do wyznaczonego miejsca na hali od godz. 10 do ok. 20 i stąd są odbierane przez kupujących, najpóźniej do godz. 10 następnego dnia. Produkty, które nie zostaną sprzedane w ciągu tego cyklu zostają niszczone -nie mogą być już kolejny raz oferowane. Jak tłumaczyli Belgowie dzieje się tak, by zapewnić jak najwyższą jakość oferowanych warzyw i utrzymać odpowiednią ich cenę. 

 

 

 

Po wizycie w korporacji uczestnicy udali się na spotkanie z  burmistrz  Tielt , tutejszą radną –odpowiedzialną za rolnictwo oraz sekretarzem 19-tysięcznego miasta we Flandrii Zachodniej, słynącego z uprawy ziemniaków. Podczas II wojny światowej miasto to zostało wyzwolone przez Pierwszą Polską Dywizję Pancerną dowodzoną przez Gen. Stanisława Maczka. Stąd też olbrzymia życzliwość i sentyment z jaką mieszkańcy do dziś odnoszą się do Polaków i wszystkiego, co polskie.

 

Ostatnim punktem tego dnia była wizyta w gospodarstwie sadowniczym Chrisa Wolfcariusa, zajmującego się uprawą jabłek i gruszek. Plantacja ma powierzchnię 80 ha - grusze zajmują 55 ha, jabłonie 25 ha. Chris ma szczególny stosunek do tego co robi. Uważa, że pracownicy w sadzie nie powinni pracować dłużej niż 9 godzin dziennie, bo później są zmęczeni, a to źle wpływa… na owoce! W czasie zbiorów korzysta z pomocy pracowników sezonowych. Od kilku lat jest to stała grupa studentów z Łodzi, a menadżerem jest sympatyczna Polka z Limanowej.

 

Trzeciego dnia gospodynie gościły w gospodarstwie mlecznym Stevena Rammanta. Ma on ponad 100 krów i około 80 cielaków. Krowy  wyglądają na „szczęśliwe”. Nie są wiązane, kiedy chcą wychodzą na rozległe pastwisko lub spożywają suchą paszę, która czeka na nich w oborze. O stałej porze wracają z pastwiska na udój. Ciężarne  przebywają w osobnym pomieszczeniu, cielą się same bez pomocy człowieka. Jedna krowa dostarcza rocznie 9 - 10 tysięcy litrów mleka. 90 proc. mleka pan Steven sprzedaje do mleczarni, a resztę przetwarza na jogurty, kwaśne mleko, pyszne sery. Sprzedaje je we własnym sklepie, a dwa razy w tygodniu również na targu.

 

– Polskie przepisy sanitarne nie pozwalają na prowadzenie przetwórstwa mleka bezpośrednio przy gospodarstwach mleczarskich uzasadniając to normami europejskimi. Tymczasem tuż pod samą Brukselą Belgowie w najlepsze wytwarzają własne produkty i nimi handlują – dziwi się Bernardyna Bryzek. – Dzięki temu pomijają pośredników i sami uzyskują lepsze ceny za swoje produkty nie mówiąc już o znakomitych  i unikatowych walorach smakowych przetworów, produkowanych w przydomowych przetwórniach.

 

Steven sam przygotowuje paszę dla swoich krów. Składa się ona głównie z soi i kukurydzy. Dla niego praca w swoim gospodarstwie to hobby, z którego czerpie przyjemność i satysfakcję.

 

Ostatnim punktem wyjazdu studyjnego była konferencja z przedstawicielami belgijskich związków rolniczych na temat Wspólnej Polityki Rolnej oraz roli związków i organizacji rolniczych w europejskim rolnictwie Podczas konferencji prezentację przedstawili również Danuta Kożusznik - prezes Zarządu Rejonowego Związków Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych na przykładzie Rejonu Bielsko-Biała oraz Tomasz Żabiński, dyrektor Oddziału Terenowego Agencji Rynku Rolnego w Katowicach.



 

GALERIA