Wiadomości

Wtorek, 14 listopada 2017

Biesiada Patriotyczna

Przywykliśmy do poważnych obchodów, które są nam potrzebne, żeby godnie upamiętnić wydarzenia sprzed wieku. Celebrujemy 11. dzień listopada, organizując uroczyste gale, jednak czasem umyka nam jakże istotny aspekt Święta Niepodległości: to przecież szczęśliwa i radosna data. Powrót Polski na mapę Europy to również powód, żeby się po prostu cieszyć.


– Chciałbym, żebyśmy dzisiaj świętowali radośnie i spontanicznie – stwierdził wójt Albert Bartosz, witając wszystkich uczestników. – Żebyśmy myśleli przede wszystkim o tym, co nas łączy i jednoczy. I stąd nasza dzisiejsza impreza: podkreślmy naszą radość właśnie śpiewem.


Biesiadna formuła sprawdziła się doskonale. Amatorzy wspólnego śpiewania wypełnili główną salę i "jaskółki" Domu Strażaka. Wydrukowane zawczasu śpiewniki z rzadka szły w ruch, bo szybko wyszło na jaw, że biesiadnicy świetnie znają patriotyczny kanon. Każdy utwór poprzedzała treściwa informacja o okolicznościach jego powstania, co zapewne stanowiło gratkę dla miłośników historii. Poszukiwacze ciekawostek mogli je znaleźć także na wystawie dokumentującej małopolskie formacje Wojska Polskiego, które wzięły udział w bitwie pod Rajskiem.


Uczestników Biesiady Patriotycznej wspierał i inspirował chór Canticum Canticorum z Libiąża. Jego dyrygent, Piotr Ciuła przytoczył na wstępie poetycką strofę, która stała się mottem spotkania:
Gdzie słyszysz śpiew, tam śmiało wstąp,
tam dobre serca mają.
Bo ludzie źli, ach, wierzaj mi,
ci nigdy nie śpiewają.


"Legiony", "Przybyli ulani pod okienko" i "Raduje się serce, raduje się dusza" poszły na pierwszy ogień. Najbardziej kreatywni śpiewacy zostali symbolicznie nagrodzeni przez prowadzącego. Melodia "Wojenko, wojenko" zakołysała towarzystwem. Rytm "Piechoty" został wyklaskany, a refren "Ułanów, malowanych dzieci" poderwał śpiewających z krzeseł. Następnie zaprezentowali się zwycięzcy Konkursu Pieśni Patriotycznej. Ich występ był finałowym akcentem części oficjalnej.


Nadeszła chwila na poluzowanie apaszek i krawatów, a po niej – i po zwyczajowo niepoważnej przysiędze – biesiadnicy zostali podzieleni na dwie rywalizujące ekipy. Która strona równiej wykona choreografię do "Pieśni o małym rycerzu"? Która rozwiąże więcej nieprzystojnych zagadek? Wreszcie – która zwycięży w przeciąganiu liny? Zmagania urozmaicały piosenki dobrane pod hasło biesiady, które brzmiało "Na ludowo". Koła gospodyń i luźne grupy znajomych chóralnie śpiewały "Szła dzieweczka", "Wiła wianki" i "Pije Kuba". Między stołami przejechał wypełniony przebierańcami "pociąg z daleka", po czym „konduktor łaskawy” powiódł pasażerów zgodnie z rozkładem jazdy do polki, walca, kankana, a nawet rock and rolla i kazaczoka.


Z upływem czasu i napojów dowcipy stawały się coraz bardziej jędrne, a w repertuarze zagościły współczesne przyśpiewki, wciąż jednak utrzymane w ludowej konwencji, jak "Ściernisko" i "Konik na biegunach". Kiedy rozległy się dźwięki popularnej "Ukrainy" na scenie z mikrofonem w dłoni pojawił się Albert Bartosz. A gdy nieco opadły emocje, konferansjer napomknął, że wójt chce go chyba wygryźć z posady. Czy był to tylko niewinny żart, przekonamy się za rok, na kolejnej Biesiadzie, w setną rocznicę odzyskania Niepodległości.


Tegoroczną imprezę zorganizował Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji. Poczęstunek przygotowały Gospodynie z Kół działających w gminie Oświęcim. Goście dali się porwać w wir zabawy, a śpiewy przeszły w tańce i hulanki, więc można wierzyć, że w 2018 roku spotka się jeszcze liczniejsza i głośniejsza kompania.